Nie jesteśmy niezniszczalni, wiesz?


Pracujesz na pełnych obrotach, dajesz z siebie 100% aż pewnego dnia po prostu opadasz z sił i nie masz energii, by podnieść się z kanapy. Tracisz wiarę w siebie i werwę do działania. Pojawia się zmęczenie i brak siły. Znasz to?

Jestem niezniszczalna!
Ostatnio przyłapałam się na tym, że myślę o sobie w kategorii: jestem SuperWoman. Wyszłam z przedziwnego założenia, że mnie nic nie może zagiąć. W sumie jest to założenie dość typowe dla osób w moim wieku - podobno refleksje przychodzą dopiero po trzydziestce. :) Nie podejrzewałam w każdym razie, że materiał może kiedyś po prostu nie wytrzymać ilości obowiązków, nieprzespanych godzin i ciągłych nerwów.

Żyłam w błogim przekonaniu, że góry mogę przenosić non stop, a wieczorem będę miała jeszcze siłę na lekturę miłej książki. Ha Ha Ha. Ktoś się poddał i rzucił wszystko? Patrzyłam na niego wilkiem i myślałam sobie, że frajer. Mnie to w końcu nie dotyczy. Ktoś wylądował w szpitalu? Słabeusz, mnie to nie spotka. A jednak okazuje się, że również ja nie jestem nieśmiertelna.

Zastanowiłam się nad sobą
Nagle, z dnia na dzień straciłam energię do działania. Po prostu siła i motywacja, która napędzała mnie do działania ulotniły się w jednej sekundzie. Poczułam tak przewlekłe i wszechogarniające przemęczenie, że nie byłam w stanie podnieść się z łóżka. Brak siły po prostu mnie przygniótł. Bałagan w domu, sterta papierów do ułożenia, niekończąca się lista obowiązków. Mój organizm wykrzyczał, że ma dosyć i się zbuntował. To był sygnał dla mózgu!

Poczułam tak przewlekłe i wszechogarniające przemęczenie, że nie byłam w stanie podnieść się z łóżka.

Stwierdziłam, że trzeba się na coś zdecydować. Wszystkiego nie pociągnę. Jako paskudna perfekcjonistka (Pamiętacie? Jestem NIE-Perfekcjonistką ) żyję w przekonaniu, że we wszystkim MUSZĘ być najlepsza. A figa, postanowiłam w końcu, że nie. Nie jestem w stanie brać na swoje barki każdego zlecenia i wykonywać go tak, by nie wstydzić się efektów. Postanowiłam, a raczej zostałam przez moje ciało zmuszona do tego, by przeorganizować swoje życie. Zmęczenie po prostu wzięło górę.

Przyjrzałam się obowiązkom. Zrobiłam listę. Przyjrzałam się raz jeszcze. Wykreśliłam 20%. Wiecie co jest najlepsze? Bałam się, że odczuję ogromny ubytek w dochodach i w ogóle, a nie zmieniło się prawie nic. Wybrałam te rzeczy, które wymagały ode mnie wkładu pracy nie współmiernego z gratyfikacją. Podziękowałam klientom, z którymi współpraca była na tyle trudna, że nerwy nie warte były gry.

Nagle zyskałam dla siebie cały 1 dzień (24 godziny!), który w końcu mogę poświęcić na pracę magisterską, pracę naukową i wszystko to, co sprawia mi radość! (nie żeby pisanie pracy magisterskiej takie było, bo uwierzcie mi - nie jest) Chyba jednak pokazuję Wam kolejny raz, że Odpoczynek jest karą pracoholika.

Zachęcam Was kochani do tego, byście pozwolili sobie na wrzucenie na luz. Nie wszystko musicie robić sami. Nie wszystkie zlecenia trzeba brać. Zmęczenie i brak siły to rzecz ludzka! Warto pamiętać o własnym relaksie, wolnym czasie i pasjach. Ciało szybko pokaże Wam, że nie umie żyć na pełnych obrotach zbyt długo. :)

 
Zdarza się, że nadmiar obowiązków po prostu Was przytłacza? Co wtedy robicie?

Udostępnij ten post