Oh, Garou


Koncert Garou był najlepszym, na jakim zdarzyło mi się być. Dziękuję mężowi za ten prezent gwiazdkowy, lepiej nie mógł trafić! Jeszcze nigdy nikomu nie udało się sprawić, że odpłynęłam. Jeszcze nigdy nie słyszałam człowieka o tak idealnym głosie. Ale po kolei.

Jeżeli decyduje się wybrać na jakiś koncert, naprawdę muszę kochać artystę i regularnie słuchać jego nagrań. Dotychczas byłam na koncercie Tracy Chapman - wielki szacunek oraz The Cranberries - było.. średnio. Stracili w moich oczach. Ogólnie jednak oba występy wspominam dość dobrze, bo się nieźle bawiłam. Nigdy jednak nie spotkałam muzyka, którego po usłyszeniu na żywo uznałabym za absolutnego geniusza. Zazwyczaj na koncertach przeszkadza mi fałsz, nagłośnienie, inne brzmienie tych samych utworów czy dziwna ich adaptacja. Cóż, w przypadku Garou nic takiego się nie stało, więc przeżyłam niemały szok.

Największy respekt zyskał u mnie tym, jak operuje głosem. Na krążkach tego nie słychać, naprawdę. Ten człowiek potrafi zaśpiewać wszystko. Wyszedł i z lekkością odtwarzał Elvisa Presleya. Bawił się piosenką "Let it be" i potrafił kolejny raz rozkochać mnie w bluesie. Nie wiem jak to zrobił, jak ułożył repertuar, ale powodował u mnie niesamowitą huśtawkę emocji. Wiem, że w tym momencie wazeliniarz ze mnie straszny, ale nic na to nie poradzę. Piszę, co czuję! W jednej chwili miałam ochotę tańczyć, a w następnej zrelaksowana wtulałam się w męża. No bosko.

Wiem, że zawsze będę wspominała to wydarzenie jako jedno z najbardziej poruszających. Nie wpływa na to tylko to, co opisałam powyżej. Nie ma dla mnie nic piękniejszego niż gdy twórczość jeszcze bardziej zyskuje w moich oczach po spotkaniu artysty. Może w dużym stopniu kształtuje ten osąd fakt, że koncert był totalną niespodzianką, a mi naprawdę trudno jest zrobić niespodziankę! Wszystko chcę w życiu kontrolować i ciągle niucham. Może fakt, że mąż postarał się i sam wpadł na to, że na ten koncert chętnie bym poszła. Zorganizował wszystko od A do Z. Pewnie wpływa na to wiele czynników, ale to nieważne. Od tego dnia za każdym razem, gdy włączam Garou myślę właśnie o tym, jak wielką miłość udało mi się w życiu spotkać. Przypominam sobie masę pozytywnych wspomnień i to jest najważniejsze, nic więcej.

Udostępnij ten post