Spełniając własne marzenia


Zauważyłam, że wiele osób nałogowo spełnia marzenia... wszystkich dookoła, zaniedbując te własne. Łatwo wpadamy w tę pułapkę, ale jak z niej wyjść?

Przez ostatnie 22 lata żyłam spełniając marzenia ludzi dookoła. Całą energię wkładałam w to, by spełnić oczekiwania rodziców, dziadków, wujków i Bóg wie kogo jeszcze. Chciałam być akceptowana i kochana. Nie rozumiałam tylko jednej rzeczy - zatracanie siebie nie zapewni mi tej miłości.

Zaryzykuj i się nie bój
Wydaje mi się, że większość z nas po prostu boi się, że zostanie odrzucona, gdy podejmie decyzję niezgodną z oczekiwaniami rodziny. Przez całe życie rodzice namawiali mnie do tego, bym została lekarzem. Ja nigdy tego nie chciałam, jednak odpowiednie pranie mózgu i uporczywe powtarzanie, że pracę może dostać tylko inżynier i lekarz - łamałam się pod naporem. Wiele razy próbowałam przygotować się do matury na studia medyczne, wiele razy płakałam, że nic w życiu nie osiągnę. Nie potrafiłam zaakceptować siebie jako osoby i nie doceniałam nic, co mi w życiu wychodziło. Zresztą, niewiele mi wychodziło, bo wiecznie martwiłam się tym, że nie będę lekarzem.

Uwierz, że nie jest łatwo i nie będzie
Domyślam się, że słowa te mogą brzmieć mocno dobijająco, jednak jest to pierwszy i najważniejszy krok na drodze do faktycznego skupienia się na spełnianiu własnych marzeń. Dopuść do siebie myśl, że to nie jest bułka z masłem, a ciężka praca. Będzie presja otoczenia, będą próby argumentowania, że Twój wybór nie jest najlepszy. Tak naprawdę ciągle życie będzie wystawiało Cię na wiele prób - tak to już jest.

Oni zrozumieją
Rodzina potrafi uprzykrzyć życie. Kochamy ją i szanujemy, ale nie oznacza to, że musimy wszystko robić zgodnie z ich oczekiwaniami i bez słowa słuchać ich argumentów - zarówno mądrych, jak i tych mniej. Serio, otoczenie w końcu pogodzi się z tym, że idziesz własną ścieżką. Cały sukces leży w Twojej asertywności, pewności własnych decyzji oraz dążeniu do celu. Nie skarż się, nie pokazuj, jak bardzo się boisz. Nie biegnij do innych z płaczem, gdy spotka Cię niepowodzenie i nie mów, że mieli rację. A jeżeli nie zrozumieją to warto zastanowić się nad jednym - czy naprawdę chcesz mieć kogoś takiego u swego boku?

Mi się udało
 Wiele lat toczyłam walkę z rodzicami o to, że nie chcę być lekarzem. Nie czułam do tego powołania, ale oni naciskali. Miałam wyrzuty sumienia, czułam się gorsza i odnosiłam wrażenie, że droga, którą idę jest błędna. Miałam bardzo niskie poczucie własne wartości, nie wierzyłam w swoje kompetencje oraz nie byłam przekonana co do własnego pomysłu na siebie. Jednak przetrwałam to i po latach poczułam ulgę. Poczułam ulgę, że robię to co ja chcę i osiągam to własnymi siłami. Odnalazłam w sobie ogromną siłę, ponieważ powiedziałam głośnie NIE i od tego momentu osiągam spełnienie na każdym polu. Pierwszy raz w życiu czuję, że robię dobrze i nawet jeżeli mi się nie powiedzie (a zawsze istnieje takie ryzyko) wiem, że nie pobiegnę z płaczem do rodziców. Nie będę błagała ich o pomoc, po prostu poradzę sobie z tą sytuacją. Już nie potrzebuję czyjekolwiek aprobaty tego co robię - wystarczam sobie sama.




Odkąd odbyłam wewnętrzny i długo trwający (bo ponad rok) monolog zrozumiałam, że nie jestem gorsza od innych. Uwierzyłam w siebie i doceniłam to, co mam. Wiecie co zaczęło się równolegle zmieniać? Sposób, w jaki postrzega mnie rodzina. Zauważyli, że dojrzałam i jestem pewna swoich decyzji. Podejrzewam, że odczuli też ulgę i w końcu odpuścili. To kolejny argument przemawiający za tym, że jeżeli sam nie znasz swojej wartości - otoczenie również jej nie zobaczy. Nawet Ci najbliżsi.


Walcz więc człowieku o swoje marzenia i realizuj własne plany. Jaki sens ma Twoje życie, gdy spełniasz oczekiwania innych, a zapominasz o sobie samym?

Udostępnij ten post